San Francisco, up and down, up and down!

Painted Laidies i Alamo Square

Rano po śniadaniu na spokojnie wyjeżdżam z Richmond. Ostatni dzień 2015 roku postanawiam spędzić na włóczeniu się po mieście. Korków nie ma, więc z łatwością przejeżdżam przez Oakland Bay Bridge i wjeżdżam do San Francisco. Nie bardzo wiem gdzie zaparkować, ale zwiedzanie chciałabym zacząć od zobaczenia „Painted Laidies” – grupy kolorowych wiktoriańskich domów w dzielnicy Haight-Ashbury. Dojeżdżam do Alamo Square i ze zdziwieniem znajduję od razu wolne miejsce parkingowe. Pięć razy sprawdzam wszystkie znaki dookoła, abym nie musiała mieć niemiłych niespodzianek w postaci mandatu i wyruszam na spacer. Zaczynam od wizyty w parku na Alamo Square. Trzeba się trochę wspiąć po schodach, ale warto, bo z góry rozciągają się piękne widoki. Również z parku dobrze widać wyżej wymienione już „Painted Laidies” tak dobrze znane z wielu filmów, których akcja dzieje się w San Francisco. Przez park przebiegają ludzie i wokół jest wiele osób, które tu właśnie przyszły na spacer z psem.

Robię jeszcze zdjęcie nazwy ulicy, przy której zaparkowałam, żebym była w stanie z powrotem tu dotrzeć i kieruję się w dół Scott Street (dosłownie). Kluczę pomiędzy uliczkami i zastanawiam się jak to by było mieszkać w San Francisco? Tak codziennie dreptać w górę i w dół? Jak oni tu parkują? Nie bolą ich nogi? Jak biegają?

À propos biegania… Paraduje mi tu właśnie taki oto w krótkich gaciach w zimie, a ja godzinę temu szyby w aucie skrobałam!

Biegacz w San Francisco

Alta Plaza Park, dom Pani Doubtfire i Octagon House

Kontynuując mój spacer natykam się na następny park na wzgórzu: Alta Plaza Park. Schody mnie trochę przerażają, ale przełamuję się i wspinam na górę. Nie mogę sobie odmówić kolejnego pięknego widoku na okolicę…

Idę dalej, po drodze przez przypadek znajduję dzielnicę japońską, w której króluje „Peace Pagoda” – buddyjska stupa (najprostszy typ budowli sakralnej buddyjskiej, wywodzącej się z Indii, pełniącej funkcję relikwiarza).

Ah, zapomniałabym, niedaleko od parku jest dom znany z filmu „Mrs Doubtfire”. Bardzo lubiłam Robina Williamsa i ten film należy do moich ulubionych, więc zatrzymuję się na chwilę, aby zrobić zdjęcie i idę dalej.

Zauważyliście bombki na drzewach? :O

Mrs Doubtfire house

Kieruję się w stronę nadbrzeża. Po drodze mijam kolejny znany budenek w San Francisco: Octagon house, stojący przy 2645 Gough Street. Ten dziwny budynek o błękitnych ścianach został wpisany do Krajowego Rejestru Miejsc Historycznych.

Octagon house w San Francisco

Russian Hill i Lombard Street

Idąc dalej dochodzę do Russian Hill, skąd podziwiać można widoki na zatokę oraz Telegraph Hill ze słynną wieżą „Coit Tower”. Tam również znajduje się Lombard Street – kręta uliczka, którą warto choć raz przejechać w dół. Mnóstwo turystów robi tam właśnie zdjęcia. Ja schodzę na piechotę.

 Fisherman’s Wharf i Pier 39

Kontynuuję mój spacer, aż dochodzę w końcu do jednego z najbardziej znanych miejsc w San Francisco: Pier 39 – czyli molo numer 39. Dobra pogoda sprzyja, dlatego miejsce to jest bardzo zatłoczone. Mnóstwo tam restauracji i różnych sklepów z upominkami, jest nawet Alcatraz shop, gdzie można sobie kupić piżamę w paski przypominającą więzienne ubranie. Przy molo wylegują się również lwy morskie! Widok jest niesamowity, bo jest ich dosyć dużo. I przy tej pogodzie doskonale widać most Golden Gate! Super!

Pier 39 znajduje się na terenie dzielnicy znanej pod nazwą Fisherman’s Wharf. Fisherman’s Wharf, oprócz mola 39, znane jest również z wielu restauracji, muzeów, min Muzeum Marynarki Wojennej, Oceanarium czy Madame Tussauds. Stamtąd również odpływają statki turystyczne obwożące turystów po zatoce, pod mostem Golden Gate czy wokół Alcatraz. Mnóstwo jest również sklepików, w których sprzedają świeże ryby i owoce morza.

Cable Cars

W tej samej dzielnicy, na skrzyżowaniu Bay Street z Taylor Street, a właściwie na zakończeniu Taylor Street znajduje się końcowy przystanek jednej z linii Cable car. Znajduje się tam ogromna platforma obrotowa, na którą te „tramwaje” wjeżdżają i zostają ręcznie obrócone przez ludzi do tego uprawnionych! Dla turystów jest to miejsce do odwiedzenia, stamtąd można również rozpocząć podróż tymi pięknymi środkami komunikacji miejskiej. Ja się jednak ograniczyłam do zrobienia zdjęć, bo w planach miałam dalszy spacer.

Pomału wracam w kierunku samochodu, bo chciałabym jeszcze podjechać pod Golden Gate. Przechodzę również przez Civic Plaza, przy którym stoi ogromy ratusz (City Hall) i dalej buszuję po uliczkach. Mijam również Operę (War Memorial Opera House) oraz Filharmonię (San Francisco Symphony) i dalej, aż do Alamo Square.

Oddycham z ulgą, bo samochód stoi tam gdzie stał, więc wsiadam i udaję się do Presidio of San Francisco. Parkuję na tym samym parkingu co wczoraj, przy okazji orientując się, że dzień wcześniej nie opłaciłam parkingu! 🙂 Tym razem kupuję bilet, zostawiam w aucie, siadam na schodach z widokiem na Golden Gate i zabieram się za mój lunch.

Nowy Rok w innej strefie czasowej

Mieszkam właściwie u obcej mi osoby i nie chcę robić problemów z późnymi powrotami, dlatego Nowy Rok świętuję według czasu polskiego (i tak bym pewnie nie dotrzymała do północy). Po posiłku wybieram się na spacer po moście i równo o 15.00 (północ w Europie) wirtualnie łączę się z Polską!

Most Golden Gate jest oszołamiający! Ogromy, jakiś taki potężny i wzbudzający respekt. Pogoda jest cudowna, chłodno, ale świeci słońce, więc z mostu (dotarłam mniej więcej do połowy) rozciągają się przepiękne widoki na miasto, zatokę i Alcatraz. Czuję się szczęśliwa!

Zachód słońca z Golden Gate i powrót

Znowu marzy mi się zachód słońca nad oceanem, więc wracam do samochodu i robię podejście numer dwa do Baker Beach. Bingo! Pogoda dopisuje, widoki też, więc decyduję się zaczekać do zachodu. Na plaży spotykam miłą parę z Teksasu i długo rozmawiamy podziwiając widoki. Chyba to najbardziej lubię z mojej samotnej wyprawy, spotyka się mnóstwo sympatycznych ludzi, z którymi pewnie bym nie rozmawiała gdybym była w towarzystwie. Oni też są zachwyceni miastem.

Słońce zachodzi i robi się coraz chłodniej, więc decyduję się na powrót. Po drodze jednak jeszcze zbaczam do Battery Godfrey, starego fortu z XIX wieku, z którego również świetnie widać czerwony most…

Wracam wzdłuż nabrzeża i przejeżdżam znowu przez Oakland Bay Bridge. W Oakland jeszcze szybka kolacja i wracam do domu. Anissę zastaję na rozmowie przez telefon, więc wycofuję się do mojego pokoju i planuję dzień następny. Pełna wrażeń również szybko zasypiam.

Powiązane posty:

  • All Post
  • America
  • Emigracja
  • Krótkie wypady
  • Moje miasto
  • USA
  • Wspomnienia z wakacji
    •   Back
    • USA - zima 2015/2016
    • USA - wrzesień 2016

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.