Pierwsze wrażenia w San Diego

„Czwarta na ranem, może sen przyjdzie…”

Leżę sobie i nucę, co zrobić, jeśli człowiek budzi się w środku nocy i nie chce mu się spać? Wykorzystuję jednak jet lag, i wstaję, wskakuję pod prysznic i układam plan dnia. Chciałam najpierw pojechać do Cabrillo National Monument, ale wjazd do parku możliwy jest dopiero od godziny 9:00, więc do tej pory muszę sobie jakoś czas zorganizować. Postanawiam zjeść śniadanie  i wybrać się do najbliższego Wallmart’u, aby zrobić drobne zakupy żywnościowe. Śniadanie jednak skończyło się tylko na kawie, bo jestem bezglutenowcem i nic nie byli mi w stanie w hotelu zaproponować. Hotele wybierałam tańsze z racji na ograniczenie kosztów podróży, więc w sumie się tego spodziewałam :). Jadę zatem do marketu. Jest 26 grudnia, ale sklepy są już otwarte… Najpierw mi się gęba uśmiecha, bo znajduję pięknie zapakowane, umyte i pokrojone warzywka, wielkie pudełko!

Warzywa w Wallmarcie

Wow, bez zastanowienia biorę, będzie co podgryzać w samochodzie, potem pytam panią o produkty bezglutenowe, więc zaprowadza mnie do takiej oto pięknej półki:

Gluten free - Wallmart

Biorę kilka produktów, po drodze zgarniam zgrzewkę wody mineralnej (chyba z 30 butelek) i idę do kasy. Zaczepia mnie jakiś pan z obsługi i pyta, czy przywieźć mi wózek, bo woda chyba ciężka, a potem jeszcze jakaś kobieta przy kasie pyta, czy nie potrzebuję pomocy, więc grzecznie dziękuję i lekko jestem w szoku, bo nie jestem przyzwyczajona do takich uprzejmości w markecie 🙂

Coronado

Ładuję wszystko do samochodu i jako, że do otwarcia parku pozostały jeszcze 2 godziny decyduję się pojechać do Coronado, małego miasta w hrabstwie San Diego, położonego na wyspie o tej samej nazwie. Dojechać tam można przez długi most (też Coronado), z którego rozciągają się piękne widoki na zatokę i San Diego. Dojeżdżam jak najbliżej nabrzeża i parkuję auto na ulicy. Tu też niespodzianka, bo z okazji świąt parking do 2 godzin jest darmowy.

Darmowy parking w Coronado

Korzystając z pięknej słonecznej pogody wybieram się na spacer. Poniżej kilka fotek.

Jest tak pięknie i w sumie ciepło, że żałuję że nie mam na sobie dresu i butów do biegania, bo co rusz mija mnie jakiś biegacz i troche mnie skręca z zazdrości…

Point Loma

Wracam do auta i kieruję się z powrotem do San Diego, aby dojechać na półwysep Point Loma. Po drodze zahaczam o Sunset Cliff Natural Park, ale wyskakuję tylko na chwilę, aby odetchnąć ostrym powietrzem znad oceanu. Czuję się jak w niebie i postanawiam wrócić tu na zachód słońca. Jadę dalej i w końcu dojeżdżam do Cabrillo National Monument, który jest amerykańskim pomnikiem/parkiem narodowym znajdującym się prawie na samym końcu półwyspu. Zatrzymuję się przy budce strażnika, aby wykupić bilet wjazdowy (5$ – ważny cały tydzień) i dojeżdżam do parkingu. Cabrillo National Monument upamiętnia miejsce lądowania hiszpańskiego odkrywcy Juana Rodrigueza Cabrillo, pierwszego Europejczyka, który dotarł do zachodnich wybrzeży USA 28 września 1542.

Na półwyspie znajduje się również stara latarnia morska, wybudowana w 1854 roku, kiedy Kalifornia była już przyłączona do Stanów Zjednoczonych. Dzisiaj już nie działa, ale znajduje się w niej ciekawe muzeum, otwarte nieodpłatnie dla publiczności. Wewnątrz można zobaczyć wystrój pomieszczeń mieszkalnych latarnika, jak i obejrzeć rzeczy codziennego użytku, poczytać (niestety tylko po angielsku) o obowiązkach latarnika oraz o tym, jak funkcjonuje latarnia morska i jak jest zbudowana. No i zobaczyć latarnię „od dołu”!

Fort Rosecrans

Kontynuując spacer po półwyspie spotykam miłą parę Amerykanów w średnim wieku i zatrzymuję się z nimi na rozmowę. Przy okazji podziwiam widoki: na zatokę, na San Diego, na ocean… Bajka, i ta pogoda! Wciąż nie dociera do mnie, że to koniec grudnia. Przy parkingu znajduje się również sklep z pamiątkami, i chyba jakiś bar, ale tam już nie zaglądam. Wsiadam znowu do auta i udaję się w kierunku powrotnym. Zatrzymuję się jednak raz jeszcze, bo gdzieś pośrodku półwyspu znajduje się Fort Rosecrans – Narodowy Cmentarz Wojskowy powstały za czasów wczesnej Republiki Kalifornii. Położony jest na wzgórzu, po obu stronach drogi wiodącej do Loma Point. I po obu stronach graniczący z wodą, z jednej  z otwartym oceanem a z drugiej z zatoką i widokiem na San Diego.

USS-Midway

Kolej na następny punkt programu, wracam zatem do głównej części miasta, by udać się na wycieczkę po lotniskowcu USS-Midway. USS-Midway jest pierwszy okrętem Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych, który wszedł do służby po zakończeniu II wojny światowej. Brał udział w wojnie w Wietnamie i operacji Pustynna Burza. Od 2004 roku pełni funkcję muzeum. Bilet wstępu dla dorosłych kosztuje 20$, a dla dzieci 10$ (dobrze jest wcześniej zakupić sobie pakiet np. GO Card San Diego, gdyż można na nim zaoszczędzić kilka dolarów). Ja kupiłam w pakiecie, co pozwoliło mi uniknąć stania w kolejce do kasy. Aby dokładnie obejrzeć cały okręt trzeba na to poświęcić przynajmniej jakieś dwie godziny. Przeszłam go i w górę i w dół, jak również obejrzałam sobie stare samoloty stojące na pokładzie. Muszę przyznać, że robi to wszystko ogromne wrażenie!

Powiązane posty:

  • All Post
  • America
  • Emigracja
  • Krótkie wypady
  • Moje miasto
  • USA
  • Wspomnienia z wakacji
    •   Back
    • USA - zima 2015/2016
    • USA - wrzesień 2016

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.